No i stało się. Szósty cykl Dych za mną. Czwarta Dycha do Maratonu była dla mnie dużą nowością, bo zostałem pacemakerem. Niestety moja misja nie przebiegła tak jakbym tego oczekiwał i nie przyniosła zakładanego sukcesu.
Pogoda
Pogoda to była chyba zmora wielu biegaczy startujących w tej dyszce. Po okresie zimowym nagle wyszło słońce, temperatura skoczyła powyżej 20°C dodamy mocne podmuch wiatru i mamy receptę na trudny bieg. Nie przyzwyczajeni do takich temperatur ludzie mogli się łatwo przegrzać.
Trasa
Najczęściej wykorzystywana trasa w cyklu Dychy do Maratonu. I dobrze! Trasa niby nudna, ale w miarę szybka z dwoma nie dużymi podbiegami. Jedyny minus trasy jaki mi przychodzi do głowy to mocne podmuchy wiatry w drugiej połowie trasy.
Bieg
Debiut w bieganiu jako pacemaker na czas 57’30” to było dla mnie duże obciążenie psychiczne, bo odpowiedzialność duża, żeby doprowadzić grupę w zakładanym czasie i nie przesadzić z tempem. Ustawienie się na starcie prawie na końcu stawki to nie typowe doznanie, ale dzięki temu mogłem zobaczyć jak duży tłum biega w Dychach.
Po starcie w miarę szybko dało się osiągnąć tempo 5’38″/km, które było delikatnie szybsze niż to na zakładany czas, a to dlatego, że lepiej mieć zapas na końcówkę, a też nie da się zawsze obrać najkrótszej linii biegu. Pierwszy kilometr to bieg tempem, który nie dawał, żadnego zapasu, ale drugi kilometr był już na tyle szybki, że uzyskałem tempo 5’36″/km, czyli dokładnie takie jakie zaplanowałem na ten bieg. Dwa kolejne kilometry były pokonane w podobnym tempie, bez większych przygód, a w porównaniu do flag z oznaczeniami kilometrów miałem około 20 metrów. Po nawrocie na ścieżkę rowerową i wodopoju zrobił się mały tłok i tempo biegu lekko spadło, ale dalej miałem zapas około 40 sekund. Następne dwa kilometry to walka z wiatrem i zbieranie kolejnych biegaczy do grupy różnica do flag wzrosłą do około 30-40 metrów, ale dalej wszystko było pod kontrolą. Pierwszy podbieg z dwóch na trasie pokonany bez większych problemów, a odnośnikiem był biegacz, który mi towarzyszył prawie całą trasę. Teraz w moim biegu wydarzyło się coś, czego już drugi dzień nie bardzo rozumiem. W ciągu ostatnich dwóch kilometrów mój bieg rozjechał się znacząco z moim planem. Tempa nie zmniejszyłem, może lekko na ostatnim podbiegu i tuż za nim, żeby mój zapas z biegu mniejszy. Na mecie okazało się jednak, że mam minutę spóźnienia, a mój GPS pokazał nadrobionych 240 metrów.
Wynik
Zakładane tempo 5’45″/km na dystansie 10 km i moich nadłożonych metrów było zrealizowane, ale w oficjalnych wynikach tego niestety nie widać. Straciłem czujność i nie zauważyłem jak dużo dystansu nadrobiłem.
Czas Brutto: 1h00’18”
Czas Netto: 58’31”
Miejsce w kat. Open: 1182
Miejsce w kat. M30: 408
Oficjalne wyniki do sprawdzenia o tu.
Czwarta Dycha do Maratonu – Wrażenia
Na wstępie chciałbym bardzo przeprosić wszystkich, którzy liczyli, że doprowadzę ich do mety w czasie 57’30”. Przez moją utratę czujności ci, którzy na mnie polegali nie uzyskali zakładanego czasu. Na moje usprawiedliwienie mam tylko tyle, że to był mój debiut jako zając. Tak się skupiałem na tym, żeby nie biec zbyt szybko, że okazało się zbyt wolno.
Warunki pogodowe okazały się bardzo ciężkie i kilku biegaczy przypłaciło to zdrowiem, mam nadzieje, że z nimi wszystko jest w porządku i zobaczymy się jeszcze na starcie Dych do Maratonu.
To była moja 24 dycha do maratonu, a zarazem zdecydowanie ta, która była najbardziej stresująca. Mam nadzieję, że grupa Stay Insane jeszcze powierzy mi kiedyś jakąś grupę, żebym mógł się zrehabilitować za ostatnią wtopę.
Przede mną w tym sezonie jeszcze jeden bieg… ten najtrudniejszy i najdłuższy, 6. Maraton Lubelski, a potem zaczynam solidne przygotowania do nowego cyklu i 40. PZU Maratonu Warszawskiego.
À propos… Zbiórka na #BiegamDobrze trwa! Pierwszy cel już mam osiągnięty, czyli wspomniany Maraton Lubelski w połowie biegnę boso (no chyba, że będzie 30°C to, wybaczcie, butów nie oddam). Zostało do uzbierania 150 PLN, żeby dostać pakiet startowy i 200 PLN do osiągnięcia celu dodatkowego, czyli bosego maratonu.