Otóż z upałem nie trzeba sobie radzić. Przecież póki nie jesteśmy tajnym amerykańskim ośrodkiem badań nad kontrolowaniem pogody to z upałem nie wygrasz. Z upałem trzeba się zaprzyjaźnić i poddać jego leniwemu tempu. To co doskonale opanowali Hiszpanie, Włosi czy Grecy. Przychodzi czas w którym jest ciepło, może nawet bardzo, a nagle wszyscy narzekają jak gorąco i nie da się wytrzymać.

Jak się z upałem zaprzyjaźniłem?
Przede wszystkim nie możemy mieć takiego samego tempa działania jak przy tempertaturach około 20º. Jakiś czas temu byłem święcie przekonany, że przedział temperaturowy 18-20º to są idealne dla mnie warunki, a jak dołoży się lekki wiatr i chmury to będzie mój raj. Jeszcze w czasach liceum całe lato mogłem chodzić w glanach i wcale mi to nie przeszkadzało.
Od kliku lat jest jednak inaczej. Obwiniam za to moją żonę, która mnie przerobiła na osobę, która bardzo lubi upały. Teraz jest mi nawet za ciepło w zwykłych trampkach nie wspominając o cięższych butach. Pokochałem miłością bez graniczną klapki japonki i od połowy maja mógłbym chodzić tylko w takich cichobiegach (oprócz biegania oczywiście). No i chodzę w kapeluszu!
Przyjaźń z wysokimi temperaturami zmieniła nie tylko sposób ubierania się. Zmienił mi się również gust muzyczny. Teraz w lecie nie specjalnie przepadam za rockowymi dźwiękami, ewentualnie rock z lat 60 w stylu Simon & Garunkel czy inne tego typu lżejsze dźwięki. Teraz przeważają na mojej letniej playliście klimaty z Kuby, Hiszpanii, Meksyku, Brazylii, afrykański Blues, Soul i Rock rodem ze składanek Kenya Special, Africa Special czy kultowego już Tinariwen oraz nieśmiertelny Bob Marley. Więcej też oczywiście jest muzyki z tak zwanego Chillu, leniwe rytmy z łagodnymi dźwiękami.
Od kiedy polubiłem się z wyższymi temperaturami odstawiłem słodzone napoje, a piję prawie tylko wodę. Alkoholowe upodobania nie zmieniły się drastycznie. Teraz jak sobie myślę o spędzeniu ciepłego popołudnia przy jakimś alkoholu to myślę o zimnym Proscco/Cavie/Szampanie lub piwie ewentualnie domowym Mojito, a nie czerwonym winie jak jeszcze nie dawno.
Jak się poddać upałowi?
Upałowi poddajesz się w prosty sposób. Musisz, koniecznie musisz, zwolnić. Więcej odpoczywać, koniecznie pamiętać o uzupełnianiu płynów (najlepiej wodą) i unikaj długiego przebywania na bezpośrednim słońcu. Jeśli już nie ma innej opcji i musisz przebywać na słońcu czy to pracując czy leżąc plackiem, żeby się opalić pamiętaj o przerwach i kremie ochronnym. Ja kiedyś o tym nie pomyślałem i ciężko było się poruszać jak nie zginały się stawy, bo wtedy skóra piekła jakby mnie przypalano.
Wszystko, co robi się w upalne dni powinno być celebrowane. To nie czas na jakieś wariactwa. Upalne dni to czas na chill. Nawet jak masz natłok zajęć to przecież się wykończysz jak będziesz robić wszystko na 150%. Zamiast w weekend rzucić się na sprzątanie remonty to rozłóż sobie leżak lub hamak i się zrelaksuj. Nie musisz do tego nigdzie wyjeżdżać, serio. Wystarczy odrobina wyobraźni.
Przetestowałem to na sobie 🙂
Rozłóż sobie jakieś wygodne siedzenie. Otwórz okno na oścież. Nalej sobie coś dobrego do picia, najlepiej chłodnego. Odpal sobie jakąś fajną muzyczkę (na mnie świetnie działa Buena Vista Social Club). Usiądź wygodnie. Zamknij oczy. I RELAKSUJ SIĘ! Zapomnij o wyborach, podziałach, o tym co Ci w głowie siedzi, a nie jest najistotniejsze dla Ciebie i zrób sobie chwilę przerwy od codzienności.
Upał wtedy nie przeszkadza. Wtedy jest tym na co czekasz!
Ot taka tam ciepła notka.
A Wy lubicie się z tropikami?