Nike Zoom Elite 8

Kryzys biegania

·

Mam kryzys. Nie będę przed wami udawał, że nie. Kryzys związany z bieganiem. Jeszcze pół roku temu nie mogłem się doczekać, aż w końcu pójdę biegać. Nie stanowiło żadnego problemu osiągnięcie odpowiedniego tempa, mimo, że często nie miałem siły biec to odpuszczenie było ostatecznością. Nawet jeśli przychodziła jakaś chwila słabości podczas dłuższego treningu to chwila odpoczynku pomagała i biegłem dalej. 

Dziś jest inaczej. Nie bardzo wiem z czym jest to związane, ale obwiniam o to ostatni maraton. Maskara fizyczna i psychiczna jakiej doświadczyłem odbija się czkawką do dzisiaj. Głównie ta psychiczna. Gorsza. Po fizycznej nie ma już śladu. Trening rozbudowałem o przygotowanie siłowe i sprawnościowe o czym jeszcze Wam napiszę, ale przełamanie psychiczne nie może nastąpić.

Myślałem, że start w Chełmie mnie wyleczy, przecież jak na warunki jakie wtedy panowały było całkiem nieźle. Niestety muszę wykombinować coś innego. Teraz wygląda to tak, że dystans jaki kiedyś pokonywałem bez większych problemów, dzisiaj jest to bieg zbyt długi. Nie mam siły… normalnie nogi przestają się kręcić i jest to dla mnie nie do przeskoczenia. Nawet ta chwila przerwy czy marszu wcale nie pomaga.

Nie wróży to najlepiej przed zbliżającym się Maratonem Warszawskim. Mam jeszcze chwilkę na przezwyciężenie problemów, ale czas ucieka. Ciekawe, że forma fizyczna jest bardzo wysoka, czuję się silniejszy niż pół roku temu, ale nie przekłada się to na pewność siebie w biegu, co jest dziwne. Bardzo dziwne.

Światełkiem w tunelu jest to, że trzymam zakładane tempo przez większą część treningu. Tą część przed kryzysem. Tempo, które ma mnie doprowadzić we wrześniu do mety w czasie 3h30′.

Myślę, że do końca lipca, jeśli nie wrócę do dyspozycji sprzed kryzysu to biegać będę po nowemu.

Co teraz?

Mam jednak taką myśl od tego nieszczęsnego Maratonu… może całe to bieganie to nie dla mnie. Nie w takiej formie jak bym chciał. Może powinienem sobie biegać rekreacyjnie bez patrzenia na biegi masowe. Albo zwyczajnie odpuścić walkę z czasem i zająć się bieganiem w tych biegach towarzysko? Kusi mnie bieganie  przygodowe. Takie bez jakiejkolwiek spiny. Dla odkrywania okolic, zwiedzania i szukania nowych miejsc. Tak, żeby biec przed siebie i nie patrzeć na tempo, czas i dystans. Tylko zabrać jakiś mały aparat i biec.