Zauważyłem, że wszyscy żyją piłkarskim mundialem. Nawet ci, którzy normalnie piłką nożną interesują się jak ja pływaniem synchronicznym. Chciałbym się podzielić moimi spostrzeżeniami po pierwszej kolejce meczy grupowych.
Oczywiście nie oglądałem wszystkich meczów, nie dałbym rady, a poza tym nie bardzo mnie pasjonują mecze typu Urugwaj – Kostaryka (chociaż tutaj popełniłem błąd) czy Szwajcaria – Ekwador.
Pierwszy mecz oczywiście mecz otwarcia. Brazylia – Chorwacja. Kibicowałem gospodarzom mistrzostw i mnie nie zawiedeli, chociaż styl gry nie porywał.
Kolejny mecz jaki oglądałem to Hiszpania – Holandia… Cóż mogę napisać o meczu dwóch drużyn, którym kibicuję, ale bardziej Hiszpanii? Co się tam wydarzyło?! Jak możliwy jest taki wynik przy grze na takim poziomie? Hiszpania tylko potwierdza to co wszyscy mówili przed mundialem, że są wypaleni starzy, a ich taktyka się już skończyła. Ja osobiście mam nadzieję, że to nie prawda i w dalszych etapach turnieju pokażą na co ich stać. Vamos España!
W poniedziałek padło na kolejny hit. Niemcy – Portugalia. Taki mecz, który można porównać z rywalizacja siatkarzy Bułgarii i Włoch. Wybierz, których nie lubisz mniej. Padło na naszych zachodnich sąsiadów… znowu szok. 4-0 dla Niemców. Koniec świata Mick Jagger jest pradziadkiem. Mecz potwierdził, że obrońca Realu Madryt (tfu! 😉 )- Pepe jednak nie jest zdrowy na umyśle.
Podsumowując pierwszą kolejkę – kilka niespodzianek i wygrywanie faworytów. Największą niespodzianką są wysokie wyniki Niemcy – Portugalia i Hiszpania – Holandia oraz porażka Urugwaju z Kostaryką i ciężka przeprawa Belgów w meczu z Algierią.
Dalej trzymam kciuki za Hiszpanię, Belgia to czarny koń, a wygrają Niemcy. Jak zwykle…