Moja kolejna para butów do biegania. Tak się składa, że znowu mój wybór padł na odświeżony model LunarGlide’ów. Mam słabość do Nike i nie potrafię się z tego wyleczyć. Pierwsze moje Nike służyły mi wiernie przez ponad 1200 kilometrów przebiegłem w nich dwa maratony. Następne też były ze mną na dwóch maratonach to w 5 edycji LunarGlide’ów pobiłem życiówkę, a po ponad 1000 kilometrów przyszła pora na emeryturę. Nadeszła era LunarGlide 6. W wersji flash i wodoodpornej.
Wygląd
Jak już kiedyś pisałem wygląd butów to rzecz trzeciorzędna, ale charatkerystyczna cecha jaką ma but do biegania. To właśnie tu można poszaleć i to buty przyciągają uwagę jak są w jakiś sposób szałowe. Moje LunarGlide są w kolorze… malinowym, a elementy odblaskowe pod wierzchnią warstwą robią z nich świecące białe. Szpan pierwsza klasa podczas wieczornego biegania. Z dotychczasowych moich butów podobają mi się najbardziej.
Wykonanie
Nike od pewnego czasu już nie kojarzyło mi się z solidnością wykonania. Nie mówię, że są źle wykonane, ale dość szybko pojawiały się w poprzednich modelach ślady użytkowania. Zawsze coś się przetarło, coś odkleiło. Były to detale, ale do takich rzeczy przywiązuję uwagę. W 6 wersji tego modelu nie ma niteczek, które imitują szlufki, co się odklejają lub przecierają. Nie ma zbędnych atrapek. LunarGlide 6 to bardzo lekkie buty jak na ten standard wydaje mi się, że są lżejsze niż poprzednia wersja.
Komfort
No i tu już nie jest tak… malinowo. Do tej pory wszystkie moje buty szybko się układały pod moją stopę i mój sposób biegania. W tych egzemplarzach zajęło to ponad 200 km. Przez pierwsze kilometry zawsze coś gniotło, gdzieś były sztywne. Całe szczęście w końcu nadszedł dzień, w którym stały się wygodne i komfort biegania w nich jest znowu na wysokim nike’owym standardzie. Amortyzacja, która bardzo dobrze działała w poprzednich modelach teraz jest chyba jeszcze lepsza. Po rozbieganiu butów moje kolana czują, że amortyzacja działa bardzo dobrze.
Update po II Półmaratonie Chełmskim z Duchem Bieluchem:
Przy wyższej temperaturze buty w wersji Flash (takie nie przemakalne) dały mi odczuć, że fajne są na chłodniejsze dni. Na upały powinienem mieć inną parę. To chyba oznacza, że na sezon letni wrócą moje żarówkowe Lunarglide 5.
Podsumowanie
Początkowo buty były trochę niewygodne, ale po ułożeniu się do stopy bardzo fajnie się w nich biega. Moje najnowsze Nike zabrałem na półmaraton, ostatnią dychę z cyklu 4 dychy do maratonu i Maraton Lubelski i w każdym biegu się sprawdziły. Po pierwszych biegach w tych butach miałem ich nie polecić, ale teraz po przebiegnięciu Maratonu i w sumie 320 km napiszę Wam tak: Nie oddam ich!! Przynajmniej przez następne 700 km, ale jesienią i zimą.
Cena również nie odstrasza tych średniozaawansowanych biegaczy, bo do kupienia od 299 PLN.