Walka z remontem starego domu zawsze wygląda tak samo. Remont zje każdy budżet jaki przeznaczysz i na pewno go przekroczysz. Nawet jeśli dochodzisz do wniosku, że wszystko, no prawie wszystko zrobisz samemu to przychodzi moment, że robi się ciut zbyt skomplikowanie.
Zwrot akcji, diametralny
Całe szczęście, że mamy takich rodziców. Niby nie chcą się mieszać i się dystansują to jednak przy stromych schodach przychodzą z pomocą. Zawsze. I za to jestem i zawsze będę wdzięczny, bo bez tej pomocy… nie dalibyśmy rady. Przynajmniej nie dalibyśmy rady kończyć remontu w takim terminie i formie w jakiej mam nadzieje się skończy. Parter jak postanowiliśmy skończyć sami tak skończymy, zaciśniemy zęby i skończymy! Pomimo ofiar, czyli Kasi locie i lądowaniu bez telemarku na plecy, mojej kontuzji barku i kolana (Siekiera + drewno + kolano to słabe połączenie) nie poddajemy się i walczymy choć trochę wolniej niż na początku, ale z równie dużym zapałem.
Dzięki wspomnianej pomocy rodziców pojawiła się ekipa remontowa, która w ciągu 3 dni zrobiła ocieplenie dachu i pozbyła się starej waty szklanej z podłogi na górze. Powstałą też koncepcja wielu zmian w rozwiązaniu ogrzewania i schodów na górę. Co z tych koncepcji wyjdzie napiszę następnym razem. Teraz czekamy na zrobienie elektryki na górze, zamontowanie okien i ocieplenie ścian szczytowych.
Na dole prace też już są na wykończeniu. Pomimo pracy tylko w soboty mamy już końcówkę, jeśli chodzi o równanie ścian, które skończymy w najbliższą sobotę i malowanie, co mamy zaplanowane na następny tydzień. Prace z montowaniem nowych kabli prądowych i przenoeszeniu gniazdek też zmierzają ku końcowi. Potem jeszcze położenie podłogi w brakujących miejscach i już…
Jeszcze rzut oka na to co się zadziało na piętrze Domu Pod Pogodnym Niebem.
No i ponieśliśmy stratę… trzonek od siekiery rozsypał się w drzazgi…
Podoba Ci się Blog? Uważasz, że warto go wesprzeć? Zagłosuj w konkursie Blog Roku