Kolejna, piętnasta już dycha za mną. Pierwszy start w tym roku, który miał pokazać ile pracy przede mną, żeby wrócić do optymalnej formy. Podczas ostatniej dychy forma nie była najwyższa, a oczekiwania miałem adekwatne do możliwości. Na starcie czekała na nas nowość, która mam nadzieję się przyjmie.
Pogoda
Prognozy pogody od samego początku mówiły, że to nie będzie zwykły styczniowy bieg. No i na starcie faktycznie było ciepło, około 4-5°, sucho, ale odrobinę wietrznie. Warunki sprzyjały dobrym wynikom… jeśli ktoś nie przesadził z ubraniem się.
Trasa
Ta trasa to jedyna trasa, która pojawiła się w każdym cyklu Dych do Maratonu. Jest bardzo ciekawa, na której są podbiegi, które bolą, zbiegi, które pozwalają się rozpędzić i sporo kibiców.
Na starcie po raz pierwszy w historii Dych wprowadzono strefy. Doczekaliśmy się tego, bo lubelskie biegi urosly na tyle, że ustawienie się w odpowiednim miejscu może być kluczowe w osiągnięciu dobrego czasu. W tym starcie ustawiłem się razem z Danielem na samym początku strefy na 45 minut. Choć obaj nie byliśmy gotowi na życiówki to wynik w okolicach takiego wyniku to absolutne minimum przyzwoitości.
Na starcie stanęło prawie 1200 osób, ale nie było zbyt ciasno poprzez wprowadzenie wspomnianych stref. Pierwsze dwa kilometry to ustawianie się stawki. Tempo całkiem niezłe od samego początku, nie za wysokie i nie za niskie w sam raz na moje możliwości. Po wbiegnięciu na Racławickie musiałem delikatnie przyspieszyć, żeby dogonić większą grupkę biegaczy, bo tak łatwiej pokonać trasę. Udało mi się to w okolicach końca 4 kilometra i w takiej grupce dobiegliśmy do punktu z wodą na 6 kilometrze. Od tego miejsca rozpoczął się podbieg na ulicy Marii Curie-Skłodowskiej, niestety moje tempo trochę spadło i zgubiłem swoją grupę. Po skręcie w ulicę Akademicką rozpoczyna się największy chyba zbieg w całym cyklu, tu większość biegaczy nabiera prędkości, ja postanowiłem trochę odpuścić i nie goniłem za rywalami. Dłuższa prosta na Głębokiej to dobre miejsce na uspokojenie rytmu i wrócenie do swojego pewnego, sprawdzonego tempa. Po skręcie w Nadbystrzycką spora część biegaczy rozpoczęła wczesny finisz. Pod koniec 8 km dobiegł do mnie Daniel wspólnie pokonywaliśmy morderczy podbieg na Zana. Górka, która za każdym razem w tych biegach daje w kość, ale co roku mniej. Na ostatnie metry zostało trochę sił i przyspieszyłem, ale na 100 m przed metą nogi przestały się kręcić.
Wynik
Wynik dobry jak na moją formę i brak treningu w ostatnich tygodniach. Na mecie okazło się, że plan miniumum zrobiłem, bo zmieściłem się w 46 minutach. Jestem zadowolony z rezultatu, bo pokazuje, że nie straciłem całkiem możliwości w miarę szybkiego biegania. Wynik słabszy od ubiegłorocznego, ale rezerwa jest.
Czas Brutto: 46’21”
Czas Netto: Czekamy na netto!!
Miejsce w kat. Open: 275
Miejsce w kat. M30: 112
Oficjalne wyniki do pobrania tu.
Wrażenia
Trasa jak zwykle zabezpieczona z najwyższą staranności i pełnym profesjonalizmem, chociaż biegacze z końcówki skarżyli się na ruch samochodów na Nadbystrzyckiej. Nowość w postaci stref również się sprawdziła. Biegacze ustawili się w pełni odpowiedzialnie zgodnie ze swoimi możliwościami. Myślę, że teraz będzie to norma w naszych lubelskich dychach. Wynik bardzo satysfakcjonujący mimo braku progresu. Na mecie rozczarowanie. Po raz kolejny w tym miesiącu okazało się, że aplikacja Nike+ zawiesiła się i nie mam zapisanej trasy i między czasów. Mam nadzieję, że to nie czas na zmianę.
Czekam na wiosenną dychę na której mam nadzieję, będę mógł pobiec szybciej i powalczyć o lepszy wynik, a może nawet życiówkę.
A jak wasze bieg?