Pierwsza taka dycha w mojej karierze. Po 22 dychach, gdzie ścigałem się z czasem i starałem się uzyskać jak najlepszy rezultat, przyszedł czas na bieg dla frajdy i celowo wolniej niż do tej pory. Wspieranie w prowadzeniu grupy zająca daje naprawdę dużo satysfakcji. Nocna dycha była pierwszym startem w moim 7 roku z bieganiem.
Pogoda
Pogoda jak to na zimowej dyszce… choć było dużo cieplej niż w ubiegłym roku to temperatura oscylowała w okolicach 0°C. Było praktycznie bezwietrznie, a opad śniegu trwał około minuty.
Trasa
Trasa biegowo bardzo ciekawa spora ilość zbiegów i podbiegów, ale bez jakichś większych takich bardziej wymagających. Jeśli chodzi o walory estetyczne… mogę powiedzieć, że po brzydszej trasie, chyba nie biegłem, ale walory estetyczne były tutaj na drugim albo nawet trzecim planie.
Bieg
Bieg z planem na 55′. Na starcie ustawiłem się razem z Karoliną i Piotrkiem, który był pacemakerem na ten czas. Nie byłem w formie, a chciałem też wspomóc Piotrka w doprowadzeniu grupy we właściwym czasie, czyli pilnować go, żeby nie biegł za szybko 😉
Pierwszy kilometr to bieg w dużym tłumie przez to ciężko było osiągnąć odpowiednie tempo, ten kilometr pokonany jakieś 20 sekund wolniej. Kiedy lekko się rozluźniło planowe tempo było już do osiągnięcia 5’21″/km. Podbieg na Drodze Męczenników Majdanka, który daje w kość podczas maratonu, podczas dychy był prosty do pokonania, zwłaszcza na drugim kilometrze. Kolejny fragment trasy to zbieg, a my pilnowaliśmy, żeby się zbytnio nie rozpędzić i trzymać się planu. Po skręcie w ul. Kunickiego był spory fragment płaskiej trasy, a na jej końcu za tunelem zaczął sypać wspomniany śnieg… Nawet nie zdążyłem odwinąć rękawów koszulki, a już przestał. Kolejny kilometr to kolejna długa prosta bez większych różnic w terenie. Tempo dalej trzymane wzorcowo, mieliśmy 20 sekund zapasu. Po skręcie w al. Wincentego Witosa czekała nas największa próba, bo największe wzniesienie, gdzie grupa mogła zutylizować te 20 sekund zapasu. kolejne dwa kilometry to spory spadek tempa do 5’38″/km, a to wszystko przez to, że były wzniesienia, a grupa zaczęła troszkę słabnąć i trzeba było zostawić troszkę sił na finisz. A ostatni kilometr to wzrost tempa do 5’18″/km i meta.
Średnie tempo biegu 5’27″/km idealne na wieczorno-zimowe bieganie po mieście ze znajomymi i 1497 innymi osobami. 🙂
Wynik
No jak się biegnie z pacemakerem to tak bywam, że osiąga się dokładnie zamierzony plan 🙂 Najwolniejsza dycha w mojej karierze, ale pokonana z tym czasem z pełną premedytacją i duża przyjemnością.
Czas Brutto: 56’24”
Czas Netto: 55’00”
Miejsce w kat. Open: 1003
Miejsce w kat. M30: 348
Oficjalne wyniki do sprawdzenia o tu.
Wrażenia
Wrażenia z tego biegu są takie, że to była jedna z najfajniejszych dych w cyklu. Pokonana ze świetnym humorem, uśmiechem na ustach i rozmowami na tematy biegowe i nie tylko. Mimo usilnych prób moich biegowych towarzyszy nie udało im się zaciągnąć mnie na start w ultramaratonie, jeszcze nie tym razem 😛
Fajnie, że podczas tego biegu nie towarzyszył nam ruch samochodów, ale mógłby się jednak odbywać w bardziej… uczęszczanej okolicy.