Tegoroczna Trzecia Dycha do Maratonu to już 11 bieg w historii tego cyklu i 2 Nocna Dycha. Trasa, która była do pokonania podczas zimowej Dychy do Maratonu to też już znana propozycja z poprzednich edycji cyklu.
Bardzo ciekawym pomysłem jest zorganizowanie tego biegu właśnie późną porą, bo start zaplanowany na 22.00. W ubiegłym roku, biegło mi się na tej trasie dość dobrze, choć bez oszałamiającego wyniku. W tym roku mogłem po raz pierwszy zaprezentować oficjalnie w biegu koszulkę biegową Marcelina TEAM. Teraz będę mógł się lansować z blogiem na każdym biegu 🙂
Pogoda
Czego można było się spodziewać po aurze pod koniec stycznia i to wieczorem? Dużego mrozu, śniegu i skrzypienia pod butami. Tymczasem już drugi rok z rzędu pogoda nam dopisała i było względnie ciepło około 1-2° na plusie, początkowo towarzyszyła nam mgła, która potęgowała uczucie wilgoci. Całe szczęście było bezwietrznie. Lepszej pogody do biegania w zimie nie można sobie wymarzyć, moim zdaniem.
Trasa

Start usytuaowany pod halą Globus na którym stanęła rekordowa ilość 1101 biegaczy! Po nim około półtora kilometrowa prosta praktycznie bez wzniesienia, ale w bardzo dużym tłumie. Następnie wbiegliśmy na Aleję Kraśnicką, a tu kilometr pod lekkie wzniesienie. Jeszcze bieg w dużej grupie, ale już jest luźniej niż na starcie. Teraz najbardziej widowiskowa część trasy to około 2,5 kilometra po al. Racławickich i Krakowskim Przedmieściu, czyli wizytówce Lublina, to właśnie tutaj było jak zwykle najwięcej kibiców i biegło się najciekawiej i najszybciej. Następnie odcinek ul. Kapucyńską i ul. Narutowicza delikatnie w dół, a później w ul. Okopową, gdzie znajdował się wodopój. Teraz około 800 m pod niewielkie wzniesienie ul. Marii Skłodowskiej-Curie, na jej końcu skręciliśmy w ulicę Akademicką i solidny zbieg do ulicy Głębokiej. Pora na lekki odpoczynek, bieg po płaskim i długim odcinku to już odpoczynek, przed najbardziej wymagającym etapem tej dychy. Jeszcze około kilometra ul. Nadbystrzycką i zaczął się kilometrowy podbieg na końcu trasy, po którym wbiegliśmy na metę znajdującą się w hali Globus. W zeszłym roku wydawało mi się, że ta góra jest dłuższa i bardziej stroma.
Wynik
Po okresie dość długiego jak na mnie roztrenowania nie miałem żadnych oczekiwań i celów związanych z tym startem. Biegłem na zaliczenie, bez napinki i szaleńczego tempa. Mimo to wynik 44’58″na mecie troszkę mnie rozczarował, bo wydawało mi się, że biegnę szybciej. 44’13” Netto to czas dość dobry, zważywszy, że w ubiegłym roku na tej samej trasie było o prawie 4 minuty wolniej.
Czas jaki udało się osiągnąć dał mi 189 miejsce w kategorii Open, 70 miejsce w kategorii wiekowej M30+ oraz 182 wśród mężczyzn. Jak na taką ilość biegaczy sumie całkiem nieźle. Choć niedosyt pozostaje.
Oficjalne wynik możecie sprawdzić tu.
Organizacja
Jak zwykle wolontariusze związani z biegami w Lublinie spisali się lepiej niż bardzo dobrze. Wspierają biegaczy zawsze na trasie dopingiem i dbają o nasze bezpieczeństwo i chwała im za to. Jesteście świetni!
Kolejny świetny wynik frekwencyjny podczas Trzeciej Dychy do Maratonu. Rekordu z Drugiej Dychy, co prawda nie pobiliśmy, ale i tak było bardzo dobrze. Na mecie zostało sklasyfikowanych 1096 osób, co jest znacznym przyrostem wobec 744 biegaczy, którzy ukończyli ubiegłoroczną Nocną Dychę
Na mecie każdy z uczestników mógł odebrać egzemplarz chusty BUFF, która jest genialnym wynalazkiem o którym już kiedyś wspominałem na blogu. Było to zapowiedziane przez organizatorów już przed biegiem, ale i tak jest to miłe bo BUFFy uwielbiam i będę miał kolejną w kolekcji. Tu niestety pojawia się rysa na świetnej organizacji. Kolejka była chaotyczna, a dość długie oczekiwanie na gadżet spowodowało wyciszenie, całej oprawy. Wierzę, że następnym razem będzie lepiej.
Wzór BUFFa jaki otrzymałem, chyba sygnalizuje, że już trzeba na poważnie myśleć o Rzeźniku 😉