Jeszcze jedna… prawie nowość. Przez Beniową przechodziliśmy jak byłem pierwszy raz w Bieszczadach. To było… fenfnaście lat temu, a po Bieszczadach jeździły Łady Nivy, spało się w schronisku PTSM i połowy obecnych domów w Bieszczadach jeszcze nie było o asfalcie nawet nie wspominam.
Z Wetliny pojechaliśmy serpentymi do Ustrzyk Górnych później dalej w kierunku Lutowisk i skręciliśmy na Muczne. Trzeba pojechać aż za Tarnawę Niżną, tam gdzie kończy się Polska i asfaltowa droga, gdzie jeżdżą wielkie ciężarówki z drzewami na naczepach po szutrowej nie równej drodze. Dojechaliśmy w końcu na parking w Bukowcu. Z parkingu do Beniowej jest około godziny spokojnego marszu.
Beniowa to w zasadzie pozostałości po cmentarzu i ponad 300 letnia lipa, a to wszystko na szlaku do Sianek. Jest tu olbrzymi stół przy którym można zjeść kanapkę wypić kawę i ruszyć dalej lub odbić na południe szlakiem rowerowym, żeby wrócić do parkingu. Ta opcja to była dobra opcja na ostatni dzień w Bieszczadach, zwłaszcza, że znad Ukrainy nadciągała piękna czarna chmura.