Koniec roku to czas podsumowań ostatnich 12 miesięcy. Działo się w nich sporo, ale mogłoby i tak więcej. W ubiegłym roku napisałem pierwsze takie podsumowanie, a w tym roku chcę utrzymać tą krótką tradycję.
My Little Ant (S)
Tutaj wielkie zmiany. Nie będzie już jednej Mrówy tylko będą dwie! Wkrótce pojawi się nowy członek naszej mrówczej paczki, Leonard.
Marcelina ma gigantyczną frajdę ze swojej konikowej pasji, co widać na fotografia, które codziennie się pojawiają na blogu i na Instagramie. Marcelina bardzo dobrze odnalazła się po przeprowadzce w nowym miejscu.
Radością i małym przerażeniem napawa mnie szybkość z jaką przyswaja nowe umiejętności MyLittleAnt. W dalszym ciągu codziennie zaskakuje czymś nowym, a myślałem, że to niemożliwe.
Marcelina pod koniec roku zaczęła przejawiać też fascynację muzyką rockową. Na razie tylko podczas jazdy samochodem, ale wyraźnie macha głową przy ostrzejszej muzyce jak Thunderstruck czy Elektrycznym.
Dom pod Pogodnym Niebem
No i stało się! W połowie sierpnia mijającego roku skończyliśmy główne prace remontowe i wprowadziliśmy się do domu na wsi. Remont się skończył, ale prace wykończeniowe jeszcze trwały do grudnia, kiedy to zmontowano nam meble kuchenne (którym poświęcę na pewno notkę). Każdy, kto doświadczył przeprowadzki wie ile to nerwów kosztuje, a jak się ma nerwy zszargane przez remont eksplozja jest bardzo blisko. Nam udało jej się uniknąć.
Bieganie
W planach było złamanie życiówki na 10km. Niestety nie dało się tego zrealizować. Nie wiem czego zabrakło. Forma była szykowana na 3. PZU Maraton Lubelski, może jej wzrost był późniejszy. No i płynnie docieramy do wiosennego startu w Maratonie Lubelskim. Wszystko poszło genialnie. Cała trasa przebiegnięta w czasie poniżej 4h, więc oba plany na ten bieg zrealizowane. Kolejny zaplanowany wynik to poprawa czasu w Warszawie. Tu poszalałem i osiągnąłem wynik, który do głowy mi nie przyszedł w styczniu 2015 roku. 3h45’14„!! Jestem z tego wyniku bardzo zadowolony, ale po nim trochę odpuściłem z bieganiem i zrobiłem zbyt długą przerwę.
Z nie planowanych biegów pojawiły się starty w półmaratonach. W sumie w trzech, w Warszawie, Chełmie i Krasnymstawie. Bardzo fajny dystans, który przypadł mi do gustu. Nie spodziewałem się, że aż tak mi się spodoba. Najlepszy wynik z tych trzech biegów to bieg w Krasnymstawie 1h40’38”.
Treningi troszkę lżejsze i mniej regularne niż w latach wcześniejszych, co mnie trochę bolało, ale na rezultaty nie narzekam. Chciałbym biegać więcej, ale czas na to nie pozwalał.
Fotografia
Pasja odżyła. Udało mi się znowu poczuć głód fotografowania, co poskutkowało nowym cyklem na blogu, MyLittle365. Projekt 365 skutecznie zmotywował do regularnego fotografowania i publikowania rezultatów.
Chciałbym mieć więcej czasu na fotografowanie, ale muszę sobie radzić z tym co mam. Żałuje, że mam tak mało okazji do robienia fotografii ulicznej.
Książki
Tutaj niestety pełna klapa. Planowałem zmniejszyć mój stosik, a stosik rośnie i gdybym nie ograniczył się zakupowo urósłby jeszcze bardziej. Niestety czytelnictwo troszkę okulało. Bardzo mnie to boli, ale duża ilość obowiązków sprawiła, że coś musiałem odpuścić.
Blog
Kolejna rzecz, która trochę ucierpiała z powodu mniejszej ilości czasu. Mniej postów to właśnie wynik mniejszej ilości czasu (lub słabym jego zarządzaniem – do sprawdzenia). Blog dostał jednak nowe dwa cykle i jeden utracił w ciągu roku. Zyskał cykl Ze Źródeł z propozycjami linków od twórców, których mam na liście w Feedly. Pojawił się też cykl #MyLittle365 z codzienną dawką fotografii związana z Mrówami. Z obserwacji ruchu, like’ów wnioskuję, że oba cykle są dość dobrze przez was przyjęte, więc zostaną z nami na dłużej. #MyLittle365 pewnie się delikatnie zmieni od czerwca, ale podobny cykl na pewno będzie.
Blog stracił Playlistę biegową, bo formuła tego cyklu troszkę się wyczerpała. Pomyślę nad czymś nowym.
Blog w porównaniu z poprzednim rokiem urósł o prawie 100%! Więc dziękuję Wam bardzo serdecznie za motywacje 🙂
Oprócz tego, że ten Blog się rozwija, chciałbym też przenieść część tematów już całkiem na MyLittleAntS, ale to będę robił stopniowo.
Podróże
Na tym polu też niestety bez spektakularnych wydarzeń. Przydarzył nam się jeden weekend w Krakowie, ale było zimno i nie do końca nam się to wszystko podobało. Cały rok planowaliśmy wyrwać się na weekend w Bieszczady, ale na planach tylko się skończyło.
Były też wyjazdy związane z bieganiem do Chełma, Krasnegostawu i dwukrotnie do Warszawy, ale to się nie liczy, bo w moim podróżowaniu chodzi o fotografowanie i powolne zwiedzanie, a nie bieganie. Bieganie to inne podróże.
Rzeczy, których nigdy nie robiłem
Po pierwsze nigdy nie planowałem narodzin syna. W tym roku tego doświadczyłem, planowania oczywiście. Niby nic, a jednak ród nie wymrze 🙂
Po drugie nigdy nie mieszkałem na wsi, a teraz już mieszkam, co wcale nie jest dużo trudniejsze. Choć zdarzyło się troszkę problemów.
Nigdy nie rozpalałem kominka, a teraz robie to prawie codziennie. Posiadanie kominka w domu robi różnice. Oprócz tego, że kominek robi ciepło to jeszcze fajnie wygląda i robi nastrój.
Nigdy nie biegałem w półmaratonie, a w roku 2015 zrobiłem to w sumie trzy razy.
Nigdy wcześniej nie byłem prelegentem na żadnej konferencji, a tej o blogowaniu to nawet nie marzyłem, a jednak w tym roku popełniłem bycie prelegentem. Ciekawe i bardzo dowartościowujące doświadczenie.
Nigdy w życiu nie byłem w Chełmie i Siedlcach, a w tym roku odwiedziłem oba te miasta. Chełm przy okazji II Półmaratonu Chełmskiego z Duchem Bieluchem, a Siedlce przy okazji szkolenia w ramach pracy.
Nigdy wcześniej nie odstawiłem w sposób planowany jedzenia mięsa. Tymczasem w tym roku miałem dwa takie cykle przed maratonami i bardzo mi to pasowało.
A za kilka dni zapraszam na wpis o planach na nadchodzący 2016 rok.