Tag: Połonina Wetlińska

  • Bieszczady – Wrzesień 2021

    Bieszczady – Wrzesień 2021

    Trzeci motocyklowy wyjazd w Bieszczady, żeby zobaczyć Bieszczady jesienią. Tym razem trochę inaczej niż poprzednio, bo drogę w Bieszczady pokonałem samotnie. Tradycyjnie jednak powrót z małymi przygodami. Będąc w Bieszczadach przeszliśmy szlak przez Połoninę Wetlińską i Bukowe Berdo. Odkryte Izdebki weszły już do zestawienia najpiękniejszych dróg, jakie widziałem.

    Droga w Bieszczady jesienią

    W drogę w Bieszczady, tym razem pojechałem sam. Jako najwolniejszy w całej ekipie na wyjazd wyjechałem około południa, a reszta ekipy miła jechać szybszą trasą DK19 i S19. Mieliśmy się spotkać zaraz za Sanokiem i razem przekroczyć bramę Bieszczad w Huzelach. Jak się okazało… szybsza droga nie byłą jeszcze szybsza (bo strategiczne fragmenty tej trasy dopiero miały być oddawane) niż trasa, którą ja wybrałem.

    Zaplanowałem jazdę trasą DW835 do Biłgoraja, później przez Leżajsk i Łańcut przez Izdebki do Sanoka. Trasa przepiękna, ale wiodła momentami drogami, które są bardzo lokalne. Wąskie ścieżki, mocno zniszczone nawierzchnie, ale warto było dojechać do Izdebek. Niesamowicie pokręcona droga, którą przejechałem 2-3 razy w tą i z powrotem. Trzeba było jednak zmierzać dalej w kierunku Sanoka na miejsce spotkania z resztą załogi.

    Kiedy dojechałem do miejsca spotkania okazało się, że mają opóźnienie ruszyłem w kierunku Krywego, gdzie mieliśmy nocleg. Samotna jazda przez Wielką Pętlę Bieszczadzką to było niesamowite doświadczenie. Uwielbiam tą drogę i mógłbym nią dojeżdżać do pracy.

    Do Krywego dotarłem po prawie 8 godzinach jazdy. Szybki przepak i w drogę do Wetliny na późny obiad w niezawodnym Starym Siole. To było nowe miejsce spotkania.

    Połonina Wetlińska

    Pierwszego dnia pobytu zjedliśmy śniadanie w Starym Siole i ruszyliśmy do Brzegów Górnych, gdzie zaczyna się szlak przez Połoninę. Podejście okazało się po raz kolejny dość ciężkie, było ciepło, a trudno było złapać oddech, bo forma nie byłą najwyższa. Po godzinie i 30 minutach dotarliśmy na górę.

    Pięknym szlakiem w kierunku Osadzkiego Wierchu, to jedno z najpiękniejszych miejsc jakie widziałem. Mijaliśmy wielu turystów, którzy siedzieli i po prostu patrzyli się na widok. Bardzo to budujące, że ludzie nadal to robią, a nie tylko lecą na zapalenie płuc od punktu A do B.

    Dalej przez Osadzki Wierch w kierunku Przełęczy Orłowicza. Stojąc na szczycie Osadzkiego Wierchu i patrząc na zachód można zobaczyć najbardziej bieszczadzki widok. Tak właśnie widzę Bieszczady jak je sobie wyobrażam. Kiedy doszliśmy na Przełęcz część ekipy poszła jeszcze na Smerek, a ja zostałem, żeby złapać oddech i odpocząć w pięknym miejscu.

    Zejście do Wetliny według drogowskazu zajmuje 2 godziny. My po 45 minutach byliśmy już na Manhatanie, a wcale nie zbiegaliśmy, bo niby po co mielibyśmy?

    Bukowe Berdo

    Trzeci dzień wyjazdu i drugi w Bieszczadach to wyjście na, które czekaliśmy 12 lat. Bukowe Berdo z Widełek do Ustrzyk Górnych. Ponad 20 kilometrów 1071, przewyższeń i piękne widoki. Ruszyliśmy z Krywego przez Wetlinę do Widełek, gdzie zostawiliśmy Keeway’a i pojechałem z Andrzejem odstawić samochód do Ustrzyk Górnych.

    Z Ustrzyk do Widełek dotarłem jako pasażer motocykla… to nie jest moje ulubione doświadczenie. Jechać na motocyklu i nie mieć wpływu na to, co się dzieje jest wysoce niekomfortowe. Okazyjnie mogę tego doświadczyć, ale bycie plecakiem to zdecydowanie nie dla mnie.

    Wchodząc trasą z Widełek idzie się przez większość czasu przez las. Wędrowanie przez las nie przysparza widoków, ale zawsze w Bieszczadach na jego końcu można spodziewać się czegoś, co zapiera dech. Warto się przemęczyć, bo po dojściu na Bukowe można zobaczyć tak piękny widok, że rekompensuje wszystko. Bieszczady jesienią prezentują się tu najlepiej. Po wejściu na Bukowe okazało się, że jest… bardzo zatłoczone. Byłem tam trzeci raz i jeszcze nigdy nie widziałem tylu turystów, różnej maści.

    Później schodami (!) w dół przez Przełęcz GOPRowską i podejście również pod schodach pod Tarnicę. Niestety to nie było bieszczadzkie doświadczenie. Pełno „turystów” pod wpływem alkoholu, głośnych i nie pasujących do klimatu. Szybko opuściliśmy Przełęcz Krygowskiego i udaliśmy się czerwonym szlakiem w kierunku Ustrzyk. Droga w dół był sporym obciążeniem dla kolan i po 6 godzinnym marszu dopadło nas znużenie.

    Ostatecznie po 7 godzinach i 15 minutach dotarliśmy do Ustrzyk Górnych. Musieliśmy jeszcze samochodem dotrzeć do Widełek po motocykle i mogliśmy ruszać na zasłużony „wegański” półmisek jagnięcy.

    Droga do Domu

    Droga powrotna przez Pętlę Bieszczadzką, Huzele, Sanok, Mrzygłód w kierunku Izdebek. Później przez Dynów, Łańcut i Leżajsk i Biłgoraj do domu. Wszystko szło pięknie do ostatnich kilometrów. W Lublinie jak zwykle złapał nas deszcz, a na 10 kilometrów przed domem okazało się, że śruba mocująca tylną zębatkę się ułamała i musiałem zrobić małą prowizorkę.

    Bieszczady jesienią

    Bieszczady jesienią są dla mnie najpiękniejsze. Tyle razy podróżowałem w Bieszczady i jeszcze nigdy nie zahaczyłem o Izdebki. Nie wiem jak to było możliwe. Samotna jazda to ciekawe doświadczenie, ale lepiej się jedzie w większej grupie. Myślę, że podróżowanie w grupie ma więcej klimatu.

    Mnóstwo kolorów w górach, piękna pogoda i te niesamowite trasy. Był to czwarty nasz tegoroczny wyjazd w Bieszczady, ale to nie było nasze ostatnie słowo. Bardzo bieszczadzki rok!


  • Bieszczady – Czerwiec 2021

    Bieszczady – Czerwiec 2021

    Kiedy majowy wyjazd był udany to musiał nastąpić jeszcze jeden, tym razem czerwcowy wyjazd w Bieszczady na motocyklu. Zaraz po zakończeniu roku szkolnego wsiedliśmy w samochody i na motocykle i ruszyliśmy w kierunku gór. Przed nami było 7 dni jeżdżenia, łażenia i ładowania baterii.

    Drugi wyjazd w Bieszczady na motocyklu 125ccm

    Dzień #1 – Droga w Bieszczady

    Po poprzednim wyjeździe i walce z ruchem wahadłowym w okolicach Biłgoraju, tym razem postanowiliśmy ominąć ten fragment drogi 835. W Biłgoraju skręciliśmy w kierunku Szczebrzeszyna i przez Zwierzyniec, Józefów i Oleszyce obrać kurs na Jarosław.

    Jak zwykle z tą ekipą jechaliśmy na skraju chmury burzowej. W zasadzie od samego Lublina do Jarosławia, gdzie się wypogodziło. Burza, którą śledziliśmy wyrządziła spore spustoszenia we wsiach przez które przejeżdżaliśmy. Zalane piwnice, drogi i pola. Mijaliśmy pełno wozów strażackich jadących na interwencję.

    Drugi wyjazd w Bieszczady na motocyklu 125ccm

    Pogoda pozwoliła na relaks w drodze zrobiła się dopiero na Podkarpaciu. Dojeżdżając do Jarosławia jechaliśmy już w słońcu i dodatkowo po suchym asfalcie, nareszcie można było się w pełni delektować drogą. Kiedy minęliśmy Przemyśl, słońce już zaczęło zachodzić, a pierwsze bieszczadzkie serpentyny pokonywaliśmy już po zmroku.

    Ostatni etap naszej drogi od Uherców Mineralnych w kierunku jeziora Solińskiego pokonywaliśmy mocno lokalnymi, wąskimi drogami. Było to bardzo męczące doświadczenie zwłaszcza, że podczas tej drogi trzymałem się założeń, że nie będę używał GPS i musiałem mocno skupić się na utrzymaniu właściwego kierunku. Kiedy minęliśmy zaporę w Solinie musiałem się już poddać z analogową jazdą. Było bardzo późno i znalezienie naszej kwatery musiało pójść sprawnie… oczywiście nie poszło, ale to już inna historia.

    Po przejechaniu ponad 360 km dotarliśmy na miejsce.

    Dzień #2 – Krywe pierwsze starcie

    Pierwszy dzień w Bieszczadach to dla nas zawsze przetarcie. Postanowiliśmy się wybrać do jednego z moich ulubionych miejsc w Bieszczadach, czyli do Krywego. Prosty szlak, bez wspinania trzeba jedynie przejść spory kawałek asfaltem.

    Drugi wyjazd w Bieszczady na motocyklu 125ccm - Krywe

    Krywe to w zasadzie miejsce w którym kiedyś (czyli przed akcją Wisła) był wieś o tej nazwie. Dawniej miejsce tętniące życiem zamieszkane przez ponad 400 osób, teraz jest opuszczone, a po dawnej wsi zostały tylko ruiny cerkwi. Obecnie jest tu jedno gospodarstwo. Krywe jednak zachwyca spokojem i pięknymi widokami. Mało uczęszczane miejsce w sam raz dla kogoś kto szuka ciszy i samotności w Bieszczadach.

    Nasze wyjście jednak nie było do końca udane. Na początek przytrafiła się ulewa, ale taka wiosenno-letnia z całą masą wody. Jadąc na motocyklu zanim pomyślałem, żeby się zatrzymać i schować przed deszcze już byłem cały mokry. kurtka, spodnie i buty były kompletnie przemoczone, a deszcz padał dosłownie 3 minuty. Potem wyszło słońce i zrobiło się bardzo upalnie.

    Po przejściu 5km odcinka asfaltem moje Mrówy były tak wymęczone pogodą, że dalszy marsz nie miał sensu. Trzeba było wrócić po samochód i zawrócić. Tym razem pokonała nas pogoda.

    Dzień #3 – Krywe drugie starcie

    Następnego dnia stwierdziliśmy, że trzeba wziąć rewanż na szlaku do Krywego. Tym razem podjechaliśmy na parking w okolicach Krywego, a nie na ten przy kościele w Zatwarnicy. Droga od tego miejsca już bya przyjemniejsza, bo widoki były ciekawsze i w szło się w zieleni, dzięki czemu upał aż tak nie doskwierał.

    Drugi wyjazd w Bieszczady na motocyklu 125ccm - Krywe
    Drugi wyjazd w Bieszczady na motocyklu 125ccm - Krywe

    Rundka wokół wsi i obecnego gospodarstwa trwała około 3 godzin.

    Dzień #4 – Jeziorka Duszatyńskie

    Czwarty dzień naszego wyjazdu to wyjście do Jeziorek Duszatyńskich. Jest to kolejne ulubione miejsce w Bieszczadach, które odwiedziliśmy w tym roku. Droga z nad Soliny do Duszatyna przez Cisną i Komańczę to jedna za najpiękniejszych dróg jakie w życiu widziałem. Odcinek pomiędzy Wolą Michowską a Komańczą to jeden wielki zachwyt nad krajobrazem jaki tam można podziwiać.

    Jadąc od strony Cisnej nawigacja kieruje do Duszatyna przez Smolnik, ale trzeba pamiętać, że przejazd tamtędy jest zamknięte ze wzglądu na konieczność przejechania przez drogę leśną i pokonania brodu na Osławie. Świetna trasa, którą przejechaliśmy kilkanaście lat temu, ale obecnie droga jest zamknięta dla ruchu samochodowego. Trzeba udać się do Komańczy i tam skręcić na Duszatyn.

    Drugi wyjazd w Bieszczady na motocyklu 125ccm - Jeziorka Duszatyńskie

    Sam szlak do Jeziorek Duszatyńskich to wędrówka przez las, ale po błotnistych ścieżkach. Szlak na około 2 godziny bez wielkich podejść, bardzo przyjemnie idzie się przez las w upalny czerwcowy dzień. Pierwsze z jeziorek trzeba obejść dookoła, żeby dojść do drugiego, większego mniej zielonego. Bardzo dobra trasa dla tych, którzy nie bardzo dadzą radę na górskim szlaku albo dla tych, którzy potrzebują rozruchu przed dłuższym wyjściem w góry.

    Dzień #5 – Połonina Wetlińska

    Pozycja w zasadzie obowiązkowa dla wszystkich turystów w Bieszczadach. Niestety nie poszliśmy całą składem, bo Mrów nie dałyby rady z przejściem Połoniny zwłaszcza, że świetnie sobie poradzili w poprzednie dni. Wejście z Brzegów Górnych żółtym szlakiem około 1,5h pod górę, a potem w stronę Przełęczy Orłowicza około dwóch godzin. Piękne widoki, ale też duża ilość turystów. Z Przełęczy Orłowicza w dół 45-50 minut do Wetliny, chociaż na wszystkich oznaczeniach wskazywano nawet 2 godziny i 15 minut.

    Trasa nie ekstremalnie wymagająca, ale już męcząca. Mimo, że mijaliśmy tu jak zawsze wielu turystów w klapakach, bez wody… nie wiem jak ci ludzie dają radę wejść i zejść z góry. Serio.

    Wracając z Wetliny w kierunku Soliny przez Czarną na kilka kilometrów przed celem skończyło mi się paliwo. Pierwszy raz w życiu! Taka przygoda na zakończenie dnia! Dzięki tej przygodzie wyjazd w Bieszczady na motocyklu będzie już kompletny!

    Dzień #6 – Baligród i wodospad Czartów Młyn

    Szósty dzień to czas, kiedy na motocyklu po Bieszczadach pojeździła trochę Kasia. My z Mrówami zrobiliśmy wolne przedpołudnie w Baligrodzie na placu zabawa obok… czołgu.

    Następnym punktem tego dnia było nasze odkrycie wyjazdu. Szlak, a w zasadzie ścieżka do wodospadu Czartów Młyn. Kilka kilometrów od Górzanki jest szlak do wodospadu Czartów Młyn. W zasadzie jak się nie poczyta przewodnika to ciężko tam trafić. Trzeba odszukać starą kapliczkę, a za nią miejsce składowania drewna. To właśnie tutaj.

    Szlak w zasadzie jest dobry tylko w czasie, kiedy jest sucho, bo po większych deszczach ciężko przejść przez rzekę, bo nie ma mostu jest tylko bród. Sam szlak jest stosunkowo łatwy i krótki w tą i z powrotem do przejścia w dwie godziny. Oczywiście wliczając fotografowanie wodospadu.

    Dzień #7 – żubry i powrót

    Ostatniego dnia jeszcze trzeba było oczywiście zostać na obiad w Starym Siole. Przedpołudnie spędziliśmy na przeczekiwaniu deszczu w Zagrodzie Żubrów w Mucznem. Spędziliśmy tam prawie godzinę, bo ulewny deszcz odstraszał od jazdy na motocyklu. Po deszczu pojechaliśmy jeszcze w stronę Tarnawy Niżnej i Sianek. Chcieliśmy zobaczyć ruiny mostów kolejowych, ale okazało się, że… je remontują. Sianki to będzie temat do odwiedzenia, ale dopiero w następnym roku.

    Po obiedzie nadszedł czas na powrót do domu. Ponownie ciężko było wyjeżdżać z Bieszczad. Trasa do domu przez Lesko, Sanok, Dynów, Biłgoraj i do Lublina. W planie mieliśmy ponownie minąć wahadła przed Biłgorajem jadąc przez Józefów i Zwierzyniec, ale pokręciłem drogę i zahaczyliśmy o Aleksandrów i… połowę wahadeł. W domu byliśmy po północy, a wjeżdżając do Lublina znowu złapał nas deszcz.

    Podsumowanie

    Podsumowując, podczas całego wyjazdu przejechaliśmy ponad 1500 kilometrów. Przeszliśmy kawał drogi, odkryliśmy nowe miejsce na krótkie wyjścia.

    Motocykl spisywał się znakomicie. Pomimo suchości w baku i mokrości od deszczu wyjazd był bardzo udany. Plany tras na trzeci, ten wrześniowy, zmuszają nas do wyjazdu bez dzieci! Wyjazd w Bieszczady na motocyklu to świetny pomysł i ten wyjazd tylko to potwierdził. Powstał w głowie też pomysł na wakacyjny wyjazd nad morze również motocyklem! Podczas tego wyjazdu czułem się dużo pewniej na motocyklu i radość ze wszystkich serpentyn była jeszcze większa niż poprzednio.


    Patronite

    Przypominam, że W drodze będzie się rozwijać szybciej i ciekawiej jak zdobędę patronów. Będę Wam wdzięczny za dołączenie do projektu. Odwdzięczę się fotograficznie docierając do Was motocyklem bez GPS, oczywiście.