Trzeci motocyklowy wyjazd w Bieszczady, żeby zobaczyć Bieszczady jesienią. Tym razem trochę inaczej niż poprzednio, bo drogę w Bieszczady pokonałem samotnie. Tradycyjnie jednak powrót z małymi przygodami. Będąc w Bieszczadach przeszliśmy szlak przez Połoninę Wetlińską i Bukowe Berdo. Odkryte Izdebki weszły już do zestawienia najpiękniejszych dróg, jakie widziałem.
Droga w Bieszczady jesienią
W drogę w Bieszczady, tym razem pojechałem sam. Jako najwolniejszy w całej ekipie na wyjazd wyjechałem około południa, a reszta ekipy miła jechać szybszą trasą DK19 i S19. Mieliśmy się spotkać zaraz za Sanokiem i razem przekroczyć bramę Bieszczad w Huzelach. Jak się okazało… szybsza droga nie byłą jeszcze szybsza (bo strategiczne fragmenty tej trasy dopiero miały być oddawane) niż trasa, którą ja wybrałem.
Zaplanowałem jazdę trasą DW835 do Biłgoraja, później przez Leżajsk i Łańcut przez Izdebki do Sanoka. Trasa przepiękna, ale wiodła momentami drogami, które są bardzo lokalne. Wąskie ścieżki, mocno zniszczone nawierzchnie, ale warto było dojechać do Izdebek. Niesamowicie pokręcona droga, którą przejechałem 2-3 razy w tą i z powrotem. Trzeba było jednak zmierzać dalej w kierunku Sanoka na miejsce spotkania z resztą załogi.

Kiedy dojechałem do miejsca spotkania okazało się, że mają opóźnienie ruszyłem w kierunku Krywego, gdzie mieliśmy nocleg. Samotna jazda przez Wielką Pętlę Bieszczadzką to było niesamowite doświadczenie. Uwielbiam tą drogę i mógłbym nią dojeżdżać do pracy.
Do Krywego dotarłem po prawie 8 godzinach jazdy. Szybki przepak i w drogę do Wetliny na późny obiad w niezawodnym Starym Siole. To było nowe miejsce spotkania.

Połonina Wetlińska
Pierwszego dnia pobytu zjedliśmy śniadanie w Starym Siole i ruszyliśmy do Brzegów Górnych, gdzie zaczyna się szlak przez Połoninę. Podejście okazało się po raz kolejny dość ciężkie, było ciepło, a trudno było złapać oddech, bo forma nie byłą najwyższa. Po godzinie i 30 minutach dotarliśmy na górę.






Pięknym szlakiem w kierunku Osadzkiego Wierchu, to jedno z najpiękniejszych miejsc jakie widziałem. Mijaliśmy wielu turystów, którzy siedzieli i po prostu patrzyli się na widok. Bardzo to budujące, że ludzie nadal to robią, a nie tylko lecą na zapalenie płuc od punktu A do B.














Dalej przez Osadzki Wierch w kierunku Przełęczy Orłowicza. Stojąc na szczycie Osadzkiego Wierchu i patrząc na zachód można zobaczyć najbardziej bieszczadzki widok. Tak właśnie widzę Bieszczady jak je sobie wyobrażam. Kiedy doszliśmy na Przełęcz część ekipy poszła jeszcze na Smerek, a ja zostałem, żeby złapać oddech i odpocząć w pięknym miejscu.








Zejście do Wetliny według drogowskazu zajmuje 2 godziny. My po 45 minutach byliśmy już na Manhatanie, a wcale nie zbiegaliśmy, bo niby po co mielibyśmy?
Bukowe Berdo
Trzeci dzień wyjazdu i drugi w Bieszczadach to wyjście na, które czekaliśmy 12 lat. Bukowe Berdo z Widełek do Ustrzyk Górnych. Ponad 20 kilometrów 1071, przewyższeń i piękne widoki. Ruszyliśmy z Krywego przez Wetlinę do Widełek, gdzie zostawiliśmy Keeway’a i pojechałem z Andrzejem odstawić samochód do Ustrzyk Górnych.
Z Ustrzyk do Widełek dotarłem jako pasażer motocykla… to nie jest moje ulubione doświadczenie. Jechać na motocyklu i nie mieć wpływu na to, co się dzieje jest wysoce niekomfortowe. Okazyjnie mogę tego doświadczyć, ale bycie plecakiem to zdecydowanie nie dla mnie.
Wchodząc trasą z Widełek idzie się przez większość czasu przez las. Wędrowanie przez las nie przysparza widoków, ale zawsze w Bieszczadach na jego końcu można spodziewać się czegoś, co zapiera dech. Warto się przemęczyć, bo po dojściu na Bukowe można zobaczyć tak piękny widok, że rekompensuje wszystko. Bieszczady jesienią prezentują się tu najlepiej. Po wejściu na Bukowe okazało się, że jest… bardzo zatłoczone. Byłem tam trzeci raz i jeszcze nigdy nie widziałem tylu turystów, różnej maści.












Później schodami (!) w dół przez Przełęcz GOPRowską i podejście również pod schodach pod Tarnicę. Niestety to nie było bieszczadzkie doświadczenie. Pełno „turystów” pod wpływem alkoholu, głośnych i nie pasujących do klimatu. Szybko opuściliśmy Przełęcz Krygowskiego i udaliśmy się czerwonym szlakiem w kierunku Ustrzyk. Droga w dół był sporym obciążeniem dla kolan i po 6 godzinnym marszu dopadło nas znużenie.








Ostatecznie po 7 godzinach i 15 minutach dotarliśmy do Ustrzyk Górnych. Musieliśmy jeszcze samochodem dotrzeć do Widełek po motocykle i mogliśmy ruszać na zasłużony „wegański” półmisek jagnięcy.
Droga do Domu
Droga powrotna przez Pętlę Bieszczadzką, Huzele, Sanok, Mrzygłód w kierunku Izdebek. Później przez Dynów, Łańcut i Leżajsk i Biłgoraj do domu. Wszystko szło pięknie do ostatnich kilometrów. W Lublinie jak zwykle złapał nas deszcz, a na 10 kilometrów przed domem okazało się, że śruba mocująca tylną zębatkę się ułamała i musiałem zrobić małą prowizorkę.
Bieszczady jesienią
Bieszczady jesienią są dla mnie najpiękniejsze. Tyle razy podróżowałem w Bieszczady i jeszcze nigdy nie zahaczyłem o Izdebki. Nie wiem jak to było możliwe. Samotna jazda to ciekawe doświadczenie, ale lepiej się jedzie w większej grupie. Myślę, że podróżowanie w grupie ma więcej klimatu.
Mnóstwo kolorów w górach, piękna pogoda i te niesamowite trasy. Był to czwarty nasz tegoroczny wyjazd w Bieszczady, ale to nie było nasze ostatnie słowo. Bardzo bieszczadzki rok!