Ostatni start w serii trzech biegów w odstępie cotygodniowym po 40. PZU Maratonie Warszawskim i Pierwszej Dysze do Maratonu przyszła kolej na 2. Lotto Półmaraton Lubelski.W ubiegłym roku przegrałem z chorobą i nie mogłem wziąć udziału w pierwszej edycji. W tym roku jeszcze dwa dni przed biegiem czułem, że znowu może coś mnie dopaść. Całe szczęście rozeszło się po kościach i na starcie mogłem się pojawić.
Pogoda
Zaskakująco jak na październik ciepło i słonecznie. W pewnym momencie nawet można było stwierdzić, że za ciepło i za słonecznie. Praktycznie bezwietrznie, choć na krótkim odcinku na Zana można było poczuć mocne podmuchy wiatru.
Trasa

Trasa wybitnie lubelska. Praktycznie każdy fragment trasy znany lubelskim biegaczom z Maratonu Lubelskiego lub Dych do Maratonu. Były podbiegi, był fragment przez wąwóz, i powrót legendarnego podbiegu na Jana Pawła II. Trasa w moim odczuciu ciekawa, wymagająca i charakterystyczna dla Lublina, czyli raczej nie na nowe życiówki.
Bieg
Na stadion dotarliśmy jakieś 40 minut przed startem, więc był czas na wspólną rozgrzewkę z MyLittleAnt, która debiutowała w oficjalnym biegu na 100m. Fajna taka rozgrzewka z dzieckiem, wprawia w dobry nastrój przed biegiem.

Na starcie ustawiłem się w strefie za pacemakerem na 1h50′. Dwa kółka po bieżni stadionu lekkoatletycznego dość wolnym tempem, tak mi się przynajmniej zdawało, bo okazało się od razu weszliśmy na tempo 5’15″/km. Po wybiegnięciu ze stadionu znalazłem się tuż za pacemakerem w dość dużej zbitej grupie, ale już pod koniec 3 kilometra wiedziałem, że bieg w grupie się nie uda. Po skręcie w ul. Nadbystrzycką postanowiłem wyprzedzić grupę i pobiec swoim tempem.
Szósty kilometr to na początek duży zbieg, który spowodował wzrost tempa biegu na tym kilometrze do 4’55″/km. Kilometr przez wąwóz to trzymanie prędkości i spokojny bieg, ale na końcu wąwozu pierwszy większy podbieg i spadek tempa. Po powrocie na asfalt na Zana rozpoczęły się dwa najszybsze kilometry podczas tego półmaratonu, średnie tempo na poziomie 4’55″/km na tym odcinku pozwoliło mi odskoczyć od grupy z którą zacząłem. Rozpoczął się fragment na Jana Pawła, gdzie podczas maratonów lubelskich można stracić nadzieję na metę, podczas 4. PZU Maratonu Lubelskiego skurcze były tak silne, że chciałem odpuścić. Tym razem obyło się bez dramatów, bieg spokojny równym tempem. Na końcu 13 kilometra tuż przed skrętem w ulicę Roztocze poczułem ulgę, że ten podbieg już za mną. Teraz miało być już z górki. Na kolejnym kilometrze trafiłem w lekką dziurę między zawodnikami, grupka biegaczy była bardzo mała i rozstrzelona. Po skręcie w Armii Krajowej poczułem lekki kryzys. Mięśnie już dawały znać o sobie, ale starałem się dalej utrzymać tempo biegu na poziomie 5’06″/km, co udało się nawet po zbiegu ulicą Wileńską, gdzie wielu biegaczy przyspieszyło, ja wolałem trzymać się swojego tempa. Ostatnie dwa kilometry to bieg na oparach, ale kontrolowałem tempo.
Wbiegając na stadion miałem już dość biegu, kolejnego kilometra już nie dałbym rady. Tuż przed metą czekała na mnie Kasia z Mrówami, MyLittleAnt z pięknym medalem na szyi.

Na zegarze czas, którego się nie spodziewałem przed startem i który wziąłbym w ciemno.
Wynik
Totalne zaskoczenie, bo w zeszłym tygodniu podczas Dychy do Maratonu przeżywałem katusze, ale okazało się, że szczyt formy przyszedł na koniec serii startów.
Czas Brutto: 1h49’29”
Czas Netto: 1h48’47”
Miejsce w kat. Open: 295
Miejsce w kat. M30: 115
Oficjalne wyniki do sprawdzenia o tu.

Wrażenia
To była bardzo udana niedziela nie tylko dla mnie. W startach zadebiutowała MyLittleAnt i poszło jej całkiem dobrze (choć nie mamy wyników z jej biegu). Jej startem żyłem bardziej niż swoim.
Jestem bardzo zadowolony ze swojego biegu, choć nie spodziewałem się, że może pójść aż tak dobrze. Był to najlepszy start od baaardzo dawna i 4 wynik z 9 moich Półmaratonów. Bieg bez żadnych problemów, bez większych kryzysów i co najważniejsze dla mnie… bez marszu. Pokonać trasę w starcie dłuższym niż dych bez marszu udało mi się pierwszy raz od IV Półmaratonu Chmielakowego czyli od ponad trzech lat! Oznacza to jedno… idzie ku lepszemu.
A Wy mieliście jakieś starty ostatnio? Jak Wam poszło?